Najstarsi bydgoszczanie z pewnością pamiętają serie wypadków tramwajowych mających miejsce przy zjeździe na ul. Perłowej, lub spektakularne wywrotki wagonów na skrzyżowaniu ulicy Gdańskiej i Dworcowej, czy też zderzenia tramwajów z ciężarówkami na niebezpiecznych przejazdach, ciągnących się jeszcze w latach 80. wzdłuż ulicy Toruńskiej. Jednak największe natężenie groźnych wypadków w bydgoskiej komunikacji miejskiej miało miejsce stosunkowo niedawno, na przełomie wieków. Zapomniana już nieco bydgoska „czarna seria” ciągnęła się prawie do końca lipca 2001 roku. Dziś od opisywanych wydarzeń mija już 15 lat.
Za początek serii można jednak uznać najgroźniejszy wypadek w komunikacji tramwajowej od 1960 roku. Tragedia rozegrała się na ul. Jagiellońskiej, tuż przed r. Fordońskim. W pogodny, letni dzień, 28 sierpnia 2000 roku około godziny 11:00, kierowca jadącej od r. Fordońskiego ciężarowej „Scanii” wykonując ostry skręt z lewego pasa na teren pobliskiej posesji, zawadził końcem naczepy o jadący w stronę dworca PKS skład tramwajowy linii „1” (nr boczny 273-274), rozpruwając prawą burtę pierwszego wagonu na ponad połowie jego długości, od początku wagonu do środkowych drzwi. Na jezdnię wypadły drzwi, siedzenia i elementy konstrukcji wagonu. W wyniku wypadku rannych zostało czterech pasażerów siedzących przy rozszarpanej burcie. W szpitalu zmarły dwie najciężej ranne osoby.
Kolejne tragiczne wydarzenia miały miejsce już w roku 2001. Do bardzo groźnie wyglądającego wypadku doszło 12 stycznia na r. Grunwaldzkim. Kilka minut po godzinie dziesiątej w autobus linii „79” jadący w kierunku Kapuścisk (Jelcz M181MB nr 3626) wjechał tramwaj linii „8” (skład 288-289), który zjeżdżał z ronda kierując się w stronę Wilczaka. Tramwaj wypadł z toru i uniesiony w górę „zawisnął” na konstrukcji Jelcza. Ranna została jedna osoba. Wóz nr 288 skierowano do kasacji. Jak donosiła prasa, winnym katastrofy był kierowca autobusu, który wjechał na rondo ignorując czerwone światło.
Kulminacyjny moment serii, najgłośniejszy do dziś wypadek miał miejsce w tym samym miejscu, równo tydzień później. Krótko po godzinie 7. rano tramwaj linii „3” jadący w stronę Wilczaka (skład 330-331) wbił się z ogromną siłą w jadący z Osowej Góry autobus linii „71”, którym był dostarczony niecały rok przed wypadkiem Volvo B10BLE 6×2 #2781, jedna z popularnych „zapiekanek”. Ciężki tramwaj wpadł do środka autobusu naprzeciwko drugich drzwi pojazdu, w miejscu przeznaczonym dla pasażerów stojących, gdzie konstrukcja piętnastometrowego trzyosiowca była najsłabsza. Do szpitala przewieziono 22 pasażerów, w tym najciężej ranną 16-letnią dziewczynę, którą 30-tonowy „Konstal” dosłownie staranował. Z kłębowiska pogiętych blach wycinać musieli ją strażacy. Wypadek zaszokował bydgoską opinię publiczną, rannych w szpitalach odwiedził prezydent miasta Roman Jasiakiewicz, wraz z dyrektorem MZK Witoldem Dębickim. Trzy dni później najpoważniej ranna dziewczyna zmarła w szpitalu nie odzyskując przytomności. Kilka godzin po wypadku kierowca autobusu doznał ataku serca. Uszkodzoną „zapiekankę” odbudowano w zakładach „Volvo”.
Czarna seria wypadków trwała. Kolejny groźny wypadek z udziałem pojazdów komunikacji miejskiej miał miejsce nieco ponad miesiąc po wydarzeniach z r. Grunwaldzkiego. Wieczorem 24 lutego, krótko po godz. 19:00 motorniczy składu 312-313 jadącego w stronę Bielaw na linii „6”, wjeżdżając na rondo Jagiellonów od strony Zbożowego Rynku wymusił pierwszeństwo na kierowcy autobusu linii „77” jadącego w stronę dworca PKS (Jelcz M121M #3660). Popchnięty przez tramwaj Jelcz uderzył w przejeżdżające przez rondo dwa samochody osobowe. Pierwszy wagon składu tramwajowego wypadł natomiast z szyn i złączył się ścianami bocznymi z autobusem. W wypadku nikt nie został poszkodowany. Jedyny w Bydgoszczy krótki, niskowejściowy Jelcz od czasu wypadku jeździł z lekko wygiętą konstrukcją. Wypadek na r. Jagiellonów skrócił jego żywot.
Za zakończenie tragicznej serii można uznać wypadek który miał miejsce 30 lipca 2001 roku na przejeździe tramwajowym Hutnicza/Nowotoruńska. Około godz. 17:00 załadowana po brzegi ciężarówka wjechała na przejazd przez torowisko, gdzie została uderzona przez rozpędzony tramwaj linii „9” (nr 230), w którym na szczęście nie było pasażerów. Ciężko ranna została jednak motornicza, z kabiny wycinać musieli ją strażacy. Na skrzyżowaniu nie było jeszcze wówczas sygnalizacji, wg biegłych powodem zdarzenia było zignorowanie znaku STOP przez kierującą tramwajem.
Każdy z wypadków został dogłębnie przeanalizowany przez biegłych. W zdecydowanej ich większości winny był człowiek. Dziś tramwaje i autobusy bydgoskiego MZK biorą udział w średnio jednej kolizji dziennie. Do wypadków z osobami poszkodowanymi dochodzi jednak bardzo rzadko. Dzięki lepszemu wyszkoleniu kierowców i motorniczych oraz większemu dbaniu o bezpieczeństwo przewozów, taka „czarna seria” spektakularnych wypadków jak miała miejsce 15 lat temu już raczej nam nie grozi.