Tragiczna śmierć na przejściu dla pieszych – dziś wspominamy śp. Grzegorza Woźnikowskiego
Upamiętniając człowieka, którego dobroć i wrażliwość na zawsze pozostanie w sercach szkoły i wspólnoty
Niepodana niesała temu ul. Kujawska w Bydgoszczy stała się miejscem tragicznego w skutkach wypadku. 6 listopada 2025 r. to pamiętna data dla rodziny, przyjaciół, uczniów i nauczycieli, którzy znali i cenili Pana Grzegorza. Poniższy artykuł poświęcony jest w całości upamiętnieniu postaci wielce empatycznej, której tragiczna śmierć skłania do refleksji nad brakiem odpowiedzialności kierowców.
Pogodny, empatyczny i zawsze pomocny – takie opisy przeczytamy pod postami dołączającymi śp. Grzegorza Woźnikowskiego. Każdy, kto znał Pana Grzegorza wspomina go jako osobę życzliwą i pełną wrodzonego optymizmu. Dziś ponownie wracamy do tej sprawy – tym razem w bardziej osobistej i emocjonalnej formie.
Kim był człowiek, którego dziś wspominamy?
Wspomnienia współpracowników nadal są żywe:
Był u nas Panem wożnym. Znał wszystkie dzieci z imienia ze szkoły, a także z naszego przedszkola. Wiedział, kto i kiedy wszedł do placówki i czy z niej wyszedł. Nigdy nie odmówił pomocy. Miał serce na dłoni. Nigdy nie powiedział mi: złego, tylko się uśmiechał. Złoty człowiek.
Mężczyzna, który zginął w tragicznym wypadku, pracował jako Woźny w Szkole Podstawowej nr 45 im. Kamila Bydgoskiego w Bydgoszczy. Zarówno uczniowie, jak i rodzice wspominają go jako człowieka, który zawsze z uśmiechem witał i żegnał uczniów oraz ich rodziców, przekazując chęć pomagania każdego dnia przez swoje działania edukacyjne.
Przygotowując materiały potrzebne do napisania artykułu, przeglądałam różne fora – w głównej mierze media społecznościowe oraz elektroniczne nekrologi – w których osoby korzystające z Pana Grzegorza wypowiadały się o nim w samych superlatywach, wyrażając przy tym ogromne rozgoryczenie i smutek zaistniałą sytuacją:
Głosy pamięci
Pracowałam z Grzesiem ponad 20 lat. Był naprawdę dobrym, wspaniałym człowiekiem, dzieci w szkole go bardzo lubiły. Nigdy nie odmówił pomocy nie odmówił, był bardzo pomocny, uśmiechnięty. Nauczyciele też go bardzo lubili. Współczuję temu, kto w szkole go zastąpi. Nie da się go nie lubić. Trzygodnie temu był w szkole, rozmawiałam z nim, mówił, że cierpliwie będzie czekał na swoją emeryturę, posidalliśmy się, pogadaliśmy. Pościągałam się z nim, ale nie myślałam, że będzie to nasze ostatnie pożegnanie. WSPANIAŁY CZŁOWIEK.
To był wyjątkowy kolega, zawsze z uśmiechem na twarzy. Nigdy nikomu nie odmówił pomocy. Znał całą gminę i pomagał, wiedział o każdym szczególe pracy i zawsze był zrobić dla swojej pracy wszystko. Znał dzieci z imion, od przedszkolnych po szkołę, zawsze gotowy by pomóc tym młodym i tym starym. Grzegorz to unikat człowieka, daleko odszedł leciut poza mną. Pracowałam z nim kilkanaście lat i nie mogę sobie wyobrazić, jak będzie wyglądać szkoła bez niego. To będzie niemożliwe byśmy mogli się przyzwyczaić, że go nie ma z nami. Będzie mi go bardzo brakowało.
Osoba, która również znała go bardzo dobrze, był Pan Radosław Ginther. Wypowiadał się o nim w równie ciepłych słowach, jak pozostali: “Grzesiu, jeszcze wczoraj widzieliśmy się w pracy, a dziś już nie ma Cię wśród nas. Nie tak miało być. Nie tak mieliśmy się pożegnać. Tyle lat spędziliśmy razem, a teraz jesteś już po drugiej stronie drogi.”


























